W konińskiej debacie publicznej na temat budowy kolei do Turku przeważają emocje nad argumentami. Brakuje merytorycznej dyskusji, polemiki na argumenty. Do opinii publicznej bardziej przebija się głos przeciwników. Zwolennicy nie wychodzili blokować ulic, nie zarzucali lokalnych mediów swoimi stanowiskami.

W lokalnych, konińskich mediach poczytne są tytuły w stylu „Żaden pociąg z Konina do Turku nie pojedzie”. A to tylko tytuł, typowy clickbajt.

Wielkopolska wschodnia – biała plama na mapie infrastruktury kolejowej

W maju 2018 r. w auli PWSZ w Koninie (dzisiejsza ANS) wziąłem udział w spotkaniu poświęconym potencjałom i problemom rozwojowym Wielkopolski wschodniej, zorganizowanym przez Urząd Marszałkowski w Poznaniu. Zaprezentowałem wówczas autorską wizję rozwoju infrastruktury kolejowej w subregionie konińsko-tureckim, w tym budowę linii Konin-Turek-Uniejów-Łódź.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że Konin jest JEDYNYM ośrodkiem subregionalnym w Wielkopolsce, który nie jest węzłem kolejowym, jedynym! Poznań jest jednym z dwóch największych węzłów w Polsce. W Pile krzyżują się linie kolejowe, podobnie jak w Lesznie. Aglomeracja kalisko-ostrowska jest nawet sporym węzłem kolejowym. Nie wspomnę już, że Konin pozostaje w tyle za Gnieznem czy Wrześnią. Bo czymże jest Konin na kolejowej mapie Polski? Jest zwykłą stacją przelotową, nawet bez dworca kolejowego z prawdziwego zdarzenia!

Dlaczego Konin nadal ma być gorszy w tej materii od innych miast prezydenckich w Wielkopolsce? Póki co jest trzecim największym miastem w województwie i zasługuje na połączenie kolejowe z Łodzią (przez Turek i Uniejów). Czy mieszkańcom Konina ma to uświadamiać rodowity turkowianin?

Turek natomiast jest JEDYNYM miastem powiatowym w Wielkopolsce bez dostępu do infrastruktury kolejowej, jedynym! I w zasadzie nie ma potrzeby przytaczania pozostałych argumentów. 

Mamy już trzecią dekadę XXI wieku, a kolejowa biała plama w Wielkopolsce wschodniej nadal straszy. Dlaczego Turek i Konin mają cierpieć z powodu, iż w XVIII wieku znalazły się w zaborze rosyjskim, a nie pruskim?

Nie od razu Kraków zbudowano

Autor tekstu „Żaden pociąg z Konina do Turku nie pojedzie” już w drugim zdaniu pisze, że widzi dla niego uzasadnienie! Wg niego sens ma jedynie połączenie z Kalisza przez Turek, Konin do Inowrocławia. Trudno byłoby mi się z tym nie zgodzić, zwłaszcza że sam podobne rozwiązanie proponowałem. 

Często słyszę zarzut, poniekąd słuszny, że linia Konin-Turek będzie ślepym torem, protezą. Argument słuszny, ja się z nim zgadzam. Proponowałem przecież budowę linii z Konina przez Turek i Uniejów do Łodzi. Ale czy z tego powodu należy blokować tę inwestycję? Przy takim podejściu, że należy budować od razu całą linię, a nie ją etapować, to w Polsce nie powstałaby żadna autostrada, ani droga szybkiego ruchu. Odcinek autostrady Konin-Września oddano do użytku w latach 1985-1988 i to w dwóch etapach. Następne odcinki oddawano w 2003, 2006, 2012, 2020 roku. Do dzisiaj A2 nie połączyła zachodniej granicy Polski ze wschodnią. Wszystkie autostrady i drogi ekspresowe były i są budowane etapami. I takim pierwszym etapem powinien być odcinek kolei z Konina do Turku.

Rachunek ekonomiczny a standard życia mieszkańców

Koszty mogą „zabić” nawet najlepszy pomysł – to prawda. Jeżeli jednak chcemy się rozwijać, jeżeli Konin ma aspiracje stania się prężnym ośrodkiem (prawdziwą stolicą Wielkopolski wschodniej), to powinien inwestować w infrastrukturę, zwłaszcza transportową. 

Chybiony jest argument, że budowa kolei z Konina do Turku jest nieopłacalna. Tak, ona jest nieopłacalna w tym sensie, że koszty budowy się nie zwrócą. Ale tak samo nigdy nie zwrócą się koszty budowy Trasy Bursztynowej (przeprawy przez Wartę) w Koninie! Przecież nie są pobierane żadne opłaty za przejazd nią. Żadne nowe tereny inwestycyjne w Koninie przy niej nie powstały i nie powstaną. Czy mieszkańcy Konina powiedzą dzisiaj, że wydanie na przeprawę ponad 200 mln zł przed 10 laty było wyrzuceniem ich w błoto?

Koszty modernizacji mostu (czy może nawet budowy nowego) w ciągu Trasy Warszawskiej też nigdy się nie zwrócą. A ta inwestycja jest w Koninie przecież niezbędna. 

Skarb Państwa i/lub samorząd inwestuje w infrastrukturę (wodociągową, sanitarną, drogową czy kolejową), by podnosić standard życia mieszkańców, a nie po to, by zarabiać na tym.

Natomiast rachunkiem ekonomicznym należy się przede wszystkim kierować przy planowaniu poszczególnych połączeń kolejowych. Dlatego wybrano wariant przez Żdżary i Tuliszków jako tańszy w późniejszym utrzymaniu połączeń niż wariant przez Kramsk i Władysławów. Przy czym należy pamiętać, że linie regionalne w Wielkopolsce są dotowane przez samorząd województwa. Marszałek dotuje m.in. kursy do Wągrowca, do Wolsztyna, do Konina czy do Koła i Kłodawy. To dofinansowanie idzie także z podatków mieszkańców i firm z powiatu tureckiego.

Kolej to ekologiczny środek transportu

Rozwijanie w XXI wieku publicznego transportu zbiorowego jest nieuchronne m.in. z powodów klimatycznych. A zelektryfikowana kolej (jak ta do Turku) będzie najbardziej ekologicznym środkiem transportu.

Im szybciej zakończy się blokowanie tej inwestycji, oparte w głównej mierze na emocjach, tym prędzej będzie można przymierzać się do następnego etapu. Budowa kolei Konin – Turek – Uniejów – Łódź jest możliwa. I prędzej czy później ta linia powstanie, bo dlaczegóż to Konin ma nie być węzłem kolejowym, a Turek ma nie mieć dostępu do kolei? Mamy przecież XXI wiek.

Niemożliwe nie istnieje.

Dariusz Młynarczyk