Rada Powiatu Tureckiego z inicjatywy posła Ryszarda Bartosika przyjęła apel skierowany do Samorządu Województwa Wielkopolskiego o akces do programu Kolej+. Zapisano w nim możliwość budowy odcinka kolei z Konina do Turku z 85% finansowaniem ze strony rządowej. Z kolei, nomen omen, 15% miałaby zapewnić przede wszystkim strona samorządowa. Wszystko byłoby krokiem w dobrą stronę, gdyby nie polityczne tło przy wystąpieniach posła oraz radnego sejmiku.

Hasło budowy kolei do Turku padło publicznie dwa lata temu. W maju 2018 r. podczas spotkania poświęconego potencjałom i problemom rozwojowym Wielkopolski wschodniej, z udziałem marszałka Marka Woźniaka, osobiście zaproponowałem budowę nowej linii kolejowej Konin – Turek – Uniejów – Łódź. Moja wizja była szersza, gdyż dotyczyła utworzenia w Koninie węzła kolejowego. Pomysł był na tyle inspirujący, że w wyniku dalszych społecznych konsultacji zaowocował wpisaniem kolei Konin – Turek do strategii rozwoju województwa.

W trakcie prac nad strategią niepotrzebnie „mieszał” przy tym radny sejmiku Krzysztof Sobczak, upierając się przy wpisaniu do strategii także linii Turek – Koło. Chyba tylko on wie, kto miałby uruchomić połączenie na takiej linii. O ile oczywistym jest, że Koleje Wielkopolskie uruchomiłyby połączenie z Poznania przez Konin do Turku. Są przecież połączenia do Koła, a nawet do Kłodawy. Trudno jednak sobie wyobrazić, że pociągi z Poznania do Koła (Kłodawy) miałyby jechać przez Turek. Jeszcze gorzej jakby pociągi z Poznania do Turku miałyby jechać przez Koło. To byłby ekonomiczny nonsens.

Jeszcze trudniej sobie wyobrazić sytuację, że Koleje Mazowieckie uruchomiłyby połączenie do Turku przez Koło. Do dużych miast turkowianie najczęściej jeżdżą do Poznania i Łodzi. Radny Sobczak, jakby na przekór, chciałby Turek połączyć z Wrocławiem i Warszawą? Gdzie tu sens, gdzie tu logika?

Brak wiarygodności rządu PiS największą przeszkodą w budowie kolei

W maju 2018 r. rzuciłem jako pierwszy hasło budowy kolei do Turku. Natomiast już jesienią 2018, tuż przed wyborami samorządowymi pomysł podjął poseł Bartosik. Nawet premier Morawiecki w kampanijnym szale obiecywania wszystkiego wszystkim częściowo skopiował mój pomysł, mówiąc w Jasienicy Mazowieckiej o utworzeniu linii Konin – Turek. Nie krytykowałem wówczas tych populistyczno-wyborczych zapowiedzi. Uznałem, iż ważne jest to, że hasło budowy kolei do Turku przebiło się na szczebel rządowy.

Jednak przez dwa lata rząd PiS nic konkretnego w tej sprawie nie uczynił. W tym okresie można było wykonać ekspertyzy społeczno-ekonomiczne wraz z analizami ruchowo-przewozowymi dla tego projektu.

Nadeszły wybory, tym razem prezydenckie, i Ryszard Bartosik znów wziął na sztandary budowę kolei do Turku. Poseł PiS nie znając kosztów przedsięwzięcia zainicjował apel rady powiatu do sejmiku województwa. Ze swadą godną pisowskiej ekonomii rzucał kwotami a to 600 mln a to 800 mln zł. Dla polityków PiS sto, dwieście milionów w tę czy w tę stronę nie ma większego znaczenia. Mało tego Ryszard Bartosik wspomniał, że można złożyć akces do programu Kolej Plus, przez rok nic nie robić, a potem z niego wystąpić. To pokazuje też intencje PiS, intencje na użytek wyborczy jedynie.

Rząd PiS obiecywał już wybudowanie 22 mostów. Nie powstał żaden. Obiecywał 1 mln polskich samochodów elektrycznych. Nie wyprodukowano żadnego. Obiecywał miliony mieszkań. Program Mieszkanie+ okazał się niewypałem. Przykłady można mnożyć, ale nie to jest w tej sprawie najważniejsze.

Ryszardzie Bartosiku, nie idź tą drogą. Chciałem przestrzec, że Wielkopolską rządzą racjonalni politycy. By ich zachęcić do wydania blisko 100 mln zł, to by trzeba wcześniej odrobić zadanie domowe. Zamiast politycznych apeli, rada powiatu mogłaby zadeklarować współfinansowanie w opracowaniu ekspertyz, analiz, etc. Do ich opracowania można by zachęcić samorządy gminne z powiatów konińskiego i tureckiego. Wówczas wkład powiatu nie byłby zbyt wysoki. Warto najpierw wykonać gest dobrej woli, zamiast od razu wyciągać rękę jak po jałmużnę.

Budowa kolei do Turku to nie jest political fiction. Trzeba odrzucić czystą politykę i posuwać sprawę systematycznie i konsekwentnie, krok po kroku. W tej sprawie działać należy pozytywistycznie, a nie romantycznie; trzeba działać po wielkopolsku, a nie po warszawsku.

Hamulcowym kolei w Turku jest burmistrz miasta. Posłowie Bartosik i Nowak niech wspólnie go przekonają

Przed apelem do sejmiku należy wcześniej przekonać samorząd miasta Turek, gminy Turek i gminy Tuliszków (Władysławów), a może także gminy Przykona. Nowa linia kolejowa miałaby przebiegać także przez gminy z powiatu konińskiego. Z nimi też należałoby rozpocząć dialog. Nikt nie wyłoży kilkuset milionów jeżeli takiej inwestycji nie będą chciały samorządy lokalne. Pamiętam, że jeszcze rok temu niektórzy samorządowcy urządzali sobie heheszki z pomysłu budowy kolei do Turku. Pisałem o tym na Turek24 w artykule Kolej w Turku. Niepoważne heheszki z poważnego wyzwania

By urzeczywistnić projekt budowy kolei do Turku należałoby też zbudować dla niego społeczne przyzwolenie. Na razie część środowiska, skupionego głównie wokół burmistrza Antosika, częściej ironizuje i wyśmiewa projekt niż zgłasza akces do poważnej debaty na ten temat.

Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby to miasto Turek a nie powiat wzięło na siebie rolę lidera w budowaniu „konsorcjum samorządowego”, które zleciłoby opracowanie wstępnych analiz.

Jestem przekonany, że do opracowania takich ekspertyz dorzuciłby się Urząd Marszałkowski w Poznaniu. Dopiero w ich wyniku można by odpowiedzialnie planować dalsze kroki. Zaczęło się od rzucenia pomysłu dwa lata temu. Wpisany został do strategii rozwoju województwa i do programu rządowego. Przyjęto ustawę. Teraz jest czas na opracowanie wstępnych analiz. Po nich nadejdzie czas budowania 15% zabezpieczenia finansowego w oparciu także o środki, którymi dysponował będzie urząd marszałkowski. Kolej w Turku to poważne wyzwanie, ale nie jest ono nierealne. Czas zacząć przełamywać zastane stereotypy i schematy myślowe.

Dariusz Młynarczyk